Część 25.

Z każdym dniem w nowej pracy czuła się coraz pewniej. Poznała nowych ludzi, którzy nic o niej nie wiedzieli i dopiero teraz tak naprawdę mogła zacząć wszystko od nowa.
- Cześć. - Uśmiechnęła się wchodząc do kawiarni i podchodząc do baru.
- Cześć. - Kelner, z którym najczęściej pracowała na jednej zmianie odwzajemnił uśmiech.
Grzesiek był przystojnym brunetem, o ciepłym spojrzeniu. Wesołe iskierki w jego oczach powodowały, że nie dało się go nie lubić, a uśmiech od razu wzbudzał zaufanie. Właśnie skończył administrację i musiał stanąć na własne nogi pod względem finansowym. Maja prawie od razu go polubiła. Imponował jej w pewnym stopniu swoim pozytywnym podejściem do życia. Chciałaby tak jak on, potrafić się nie przejmować wszystkim.
- Jak tam na dzisiaj? - Spojrzał na dziewczynę, wycierając szklanki.
- W porządku. Idę się przebrać.
- Okej. - Uśmiechnął się, oglądając za dziewczyną wychodzącą na zaplecze.
***

- Ale jestem zmęczona. - Westchnęła, kiedy wieczorem razem wyszli z kawiarni. - Nie spodziewałam się, że od początku będzie aż tyle klientów.
- Ja też. - Uśmiechnął się. - Idziesz na autobus?
- Mhm.
- To chodź, podrzucę cię do domu. - Wskazał, zaparkowany na parkingu obok, samochód.
- Nie, nie będę robić ci kłopotu. - Chciała zaprotestować. - Zaraz mam autobus.
- Oj tam. Naprawdę masz ochotę jeździć w tym tłoku? Chodź, chodź. - Objął ją ramieniem, skręcając w stronę auta.
- Dzięki. - Uśmiechnęła się delikatnie, jednak odsuwając się nieznacznie.

***

Ledwo zdążyła zamknąć za sobą drzwi i zdjąć buty, kiedy rozdzwoniła się jej komórka. Po chwili odnalazła telefon w torebce i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Cześć Sylwek. - Uśmiechnęła się do siebie, odbierając i jednocześnie przeszła do kuchni, włączając czajnik.
- Cześć Mała, jak tam?
- Właśnie weszłam do domu. Wiesz ile już mamy gości?
- Fajnie, ale... jakoś dziwnie brzmisz, wszystko w porządku? - Wyczuła troskę w głosie Okońskiej.
- W porządku. Po prostu zmęczona jestem. Naprawdę dobrze mi robi ta praca.
- Tak dobrze, że prawie się do mnie nie odzywasz.
- Wiem. Sylwia, wiem, przepraszam. Jak jutro pracujesz? Ja kończę o 15 przyjdź po mnie, pójdziemy na kawę, hmm?
- Jutro mam wolne. Będę na pewno. A teraz idź, odpocznij. Paa.
- Paaa. - Uśmiechnęła się do siebie odkładając komórkę. Naprawdę czuła się lepiej. Pracując, spotykając nowych ludzi, nie miała czasu, a często i siły myśleć. Chociaż czasami zdarzały się gorsze momenty kiedy siadając w fotelu w ciemnych pokoju, nie potrafiła powstrzymać łez gromadzących się w jej oczach, to jednak starała się skupiać całą swoją uwagę na tym co nowego działo się w jej życiu.

***

Tego dnia znowu wychodzili razem z pracy. Naprawdę świetnie im się razem pracowało. Z każdym dniem znajdowali coraz więcej wspólnych tematów.
- To co powiesz teraz na kino? Wszedł nowy film, na pewno ci się spodoba. - Uśmiechnął się szeroko, przystając przed kawiarnią.
- Dzisiaj nie mogę. - Pokręciła lekko głową. - Umówiłam się z przyjaciółką. O, już jest. - Skinęła w stronę podchodzącej do nich Sylwii. - Cześć Mała!
- Cześć. - Musnęła policzek Chojnackiej.
- No to ja nie przeszkadzam. Cześć. - Uśmiechnął się do Majki, po czym odchodząc przelotnie spojrzał na Okońską.
- Kto to?
- Barman, Grzesiek. - Odpowiedziała zupełnie obojętnie.
- A wiesz jak na ciebie patrzył?
- Sylwia błagam cię! Dobrze się rozumiemy i to wszystko. Przecież wiesz, że nie mam najmniejszej ochoty na jakikolwiek związek.
- Maja wiem... Tylko... czy on to wie?
- Sylwia proszę. Przecież Grzesiek niczego ode mnie nie chce. - Stwierdziła z pełnym przekonaniem. - Chodź na tę kawę! - Uśmiechnęła się, łapiąc przyjaciółkę pod rękę. - I opowiadaj co u ciebie.

Przez całe popołudnie starała się słuchać uważnie opowiadań przyjaciółki, jednak trudno było jej się skupić. Sylwia nieświadomie przywołała wspomnienia, z którymi w ostatni czasie całkiem dobrze dawała sobie radę. Przypomniała jej dlaczego nie dopuszcza do siebie myśli, że ktokolwiek mógłby chcieć się z nią związać, przypomniała jak mimo wszystko Paweł nadal jest dla niej ważny.

Kiedy wróciła do domu dochodziła 19. Zamknęła drzwi, zdjęła sandałki i skierowała się do sypialni, gdzie od razu położyła się na łóżku. To był jeden z tych wieczorów, który najchętniej przesiedziałaby gdzieś w kącie, pozwalając gromadzonym w sobie emocjom dać upust w postaci łez. Dawała sobie radę i to zadziwiająco dobrze, ale potrzebowała też takiego momentu totalnej słabości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Część 5.

Część 1.

Opowiadanie. Prolog.