Część 15.


Dziwna ta część, nie do końca wyszło tak jak miało wyjść...


Kiedy Malinowska obudziła się kolejnego dnia, Pawła nie było już w mieszkaniu. Ziewając przeszła do kuchni, gdzie na stole znalazła talerz z kanapkami, kartkę i klucze. Zduński tłumaczył, że musiał pojechać po towar do hurtowni, a gdyby musiała wyjść przed jego powrotem zostawił jej zapasowe klucze. Wzięła je do ręki, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Miała pewien pomysł.

***

Chojnacką ze snu wyrwały promienie słońca wpadające do jej nowej sypialni. Niechętnie otworzyła oczy, rozglądając się w okół. Westchnęła, wstając i przechodząc do kuchni. Po chwili usiadła przy stole z kubkiem kawy w dłoniach. Jej wzrok padł na walizkę stojącą pod ścianą. Powinna się tym zająć, rozpakować wszystko, ale nie miała na to ani siły, ani ochoty. Przez cały dzień snuła się po mieszkaniu z kąta w kąt, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W głowie miała ciągle tylko jedną myśl – co dalej?

Dochodziła 19 kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili przestraszyła się, ale po chwili przypomniała sobie, że Mecenas miał przywieść jej rzeczy. Podeszła do drzwi, otwierając je.
- Dobry wieczór. - Wpuściła mężczyznę do środka?
- Jak się czujesz? - Spojrzał na nią, stawiając na podłodze dwa obszerne kartony wypełnione po brzegi ubraniami i książkami.
- W porządku. - Odpowiedziała niechętnie. - Dziękuje. - Minimalnym ruchem głowy, wskazała na przyniesione rzeczy.


***

Zduński po całym dniu w klubie był wykończony. Marzył jedynie o prysznicu i wygodnym łóżku. Otworzył drzwi, ale zatrzymał się w progu. W salonie paliło się światło, a wszędzie unosił się zapach spagetti.
- O jesteś! - W przedpokoju pojawiła się Malinowska z butelką wina w dłoni.
- Olka?! Co Ty tu robisz? - Nie ukrywał zdziwienia.
- Postanowiłam się odwdzięczyć za wczoraj i przygotowałam kolację. Chodź, pewnie jesteś głodny. - Uśmiechnęła się do niego.


***

Po wyjściu Pana Jana postanowiła zająć się przyniesionymi przez niego rzeczami. Wzięła do ręki kilka książek, kierując się z nimi do niewielkiego salonu. Zawsze tak bardzo lubiła czytać. Odrywała się w tedy zupełnie od otaczających ją spraw. Kiedy wróciła ku kartonom, jej wzrok przykuła koperta wsunięta z boku. Doskonale ją znała. Wzięła ją do ręki, wyjmując ze środka plik zdjęć, zdjęć jej i Pawła. Momentalnie w jej oczach pojawiły się łzy. Powoli przeszła z powrotem do pokoju i usiadła na kapanie, przeglądając je kolejno i nie zwracając żadnej uwagi na łzy spływające po jej policzkach. Byli tacy szczęśliwi, uśmiechnięci, zakochani... Tak dużo by dała by cofnąć czas, by nigdy nie wyjeżdżać. Zdawała sobie sprawę jak bardzie zraniła Pawła znikając zaledwie miesiąc przed ślubem. Wiedziała, że tamten czas już nigdy nie wróci. Nie potrafiła zahamować płaczu. Wracało do niej to przed czym broniła się tak długo. Tęsknota za Zduńskim, jego dotykiem, zapachem...



***

- Dziękuję. Naprawdę było pyszne. - Uśmiechnął się, wstając od stołu.
- To ja dziękuję. - Podeszła do niego, spoglądając mu w oczy.
Po chwili dziewczyna delikatnie musnęła jego usta. Kompletnie zaskoczony początkowo zaczął odwzajemniać pocałunki. Jednak kiedy tylko dłonie Malinowskiej zaczęły rozpinać guziczki jego koszuli, momentalnie odsunął się od niej, łapiąc ją za ręce.
- Co Ty robisz?
- Paweł.. - wyszeptała, ponownie zatapiając się w jego ustach.
- Ola! Co Ty wyprawiasz? - Powtórzył pytanie.
- Ty.. Ty nie widzisz? Nie widzisz, że Cię kocham? - Zapytała szeptem.
- Ola, ale... przecież wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra... - Patrzył na nią zupełnie zdezorientowany i zaskoczony.
- Wiem, rozumiem... - odsunęła się, sięgając po torebkę.
- ... - Już miała wyjść z mieszkanie kiedy chłopak ją zatrzymał. - Czekaj.
- Po co?
- Usiądź!
- ... - niechętnie spełniła jego prośbę i usiadła na kanapie, spuszczając wzrok.
- ... - przysunął sobie krzesło i usiadł na przeciwko niej. - Przepraszam Cię. Jeśli.. jeśli kiedykolwiek odczytałaś moje zachowanie..
- Daruj sobie.. - wstała.
- Usiądź! - Chwycił ją za rękę. - Muszę Ci coś opowiedzieć.. W grudniu.. - wziął głęboki oddech. Tak bardzo nie chciał do tego wracać. - W grudniu miałem się ożenić. Ale Ona wyjechała bez słowa miesiąc przed ślubem. Pamiętasz kiedy się poznaliśmy? W tedy zadzwoniła, powiedziała, że to koniec, że mam jej nie szukać. Cały czas próbuję, staram się o tym zapomnieć, ale nie potrafię. Nie potrafię zacząć czegoś nowego...
- A mnie i tak nigdy nie pokochasz. - Przerwała mu, wstając z kanapy i kierując się do wyjścia.
Tym razem już jej nie zatrzymywał. Nie miał po co, przecież miała rację. Ukrył twarz w dłoniach, próbując przestać myśleć o tym co było między nim i Mają.

Komentarze

  1. No i Olcia ma rację - Nigdy jej nie pokocha!
    Bo kocha Maję ♥

    Więcej, więcej, więcej, więęęęęęcej! ♥
    Jestem zachłannym człowiekiem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale już nie chce jej kochać ;d

    Więcej utknęło, o! ;D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Część 5.

Część 1.

Opowiadanie. Prolog.