Część 14.


Dochodziła 19 kiedy Maja wraz z panem Janem znalazła się przed lotniskiem, czekając na taksówkę. Przymknęła oczy, biorąc głęboki wdech. Była w Polsce, w Warszawie. Po 7 miesiącach wracała do domu. Przez cały pobyt za granicą marzyła o tej chwili, że w końcu razem z mamą będą mogły wrócić do kraju i wszystko powoli będzie się układać. Tymczasem była tutaj zupełnie sama, a za kilkanaście minut miała znaleźć się w nowym, obcym mieszkaniu. Jednak wolała to niż powrót do domu, z którym wiązało się tak wiele wspomnień. Stopniowo w jej oczach zbierało się coraz więcej łez, które w końcu wydostały się na policzki.
- Taksówka już jest. - Mecenas wyrwał ją z zamyślenia, wskazując samochód, który zatrzymał się tóż obok, i zabierając walizki.

***

- Dasz sobie radę? - Mecenas spojrzał na Maję, kiedy właściciel już wyszedł.
- Tak.. - Przytaknęła bez przekonania.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, możesz dzwonić. Jutro przywiozę Twoje rzeczy, które zostały w domu.
- Dziękuję.
Kiedy w końcu zamknęła za Mecenasem drzwi, oparła się o nie plecami, zamykając oczy, do których nieustannie cisnęły jej się łzy. Nie miała pojecia co teraz będzie, jak sobie da radę. Przeszła do niewielkiego salonu urządzonego w jasnych kolorach. Nie zapalając światła usiadła na kanapie, podwijając nogi. Długo siedziała w ciemności. Teraz kiedy wróciła do Polski, nie mając się nawet do kogo odezwać zdała sobie sprawę, że tak naprawdę dalej się boi. Boi się, że zadzwoni telefon, a w słuchawce usłszy nieprzyjemny męski głos, że znowu będzie musiała się przeprowadzać... Nie umiała sobie wyobrazić jak teraz, po tym wszystkim miałaby wrócić do normalnego życia.

***

Była prawie 22 druga kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Paweł niechętnie wstał z kanapy i wyłączając telewizor przeszedł do przepokoju. Za drzwiami zaskoczony zastał Olkę, trzymającą niewielką torbę.
- Co Ty tu robisz?
- Cześć. Od razu Cię przepraszam, ale... nie mam co ze sobą zrobić. U nas w bloku jest jakaś awaria i w ogóle nie ma wody. - Zaczęła wyjaśniać w pośpiechu. - Jutro mają to naprawić, a na razie... Przygarniesz mnie? - Spojrzała na niego niepewnie.
- Chodź. - Wpuścił dziewczynę do środka. - Jadłaś kolację?
- Nie.. - Przyznała.
Kiedy dziewczyna jadła kanapki, Zduński zniknął na kilka minut w pokoju obok.
- Przygotowałem Ci świeżą pościel. - Odezwał się wchodząc do kuchni. - Trzymaj. - Podał jej ręcznik.
- Dziękuję. Paweł naprawdę..
- Dobra, daj spokój. Dobranoc.

Komentarze

  1. Mówiłam już, że nie lubię Olci? :|

    Napisane pięknie! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówiłaś ;D
    Ale wiesz... Paweł ją LUBI ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że TYLKO LUBI :D

    Pięknie! ♥

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Część 5.

Część 1.

Opowiadanie. Prolog.