Część 13.


Przez kilka kolejnym dni zachowanie Majki niewiele się zmieniło. Ciągle nie potrafiła pogodzić się z tym co się stało. Szymon starał się z nią rozmawiać, próbował ją czymś zająć, ale najczęściej zbywała go milczeniem. Teraz potrzebowała kogoś kto wiedziałby jak do niej dotrzeć, jak się nią zająć w tej sytuacji.

Tego dnia odwiedził ją Mecenas. Miał dla niej pewną propozycję.
- Jak się czujesz? - Zapytał siadając w fotelu.
- ... - wzruszyła ramionami.
- Za kilka dni wracam do kraju.. Maju myślałaś, żeby też wrócić do Polski?
- ... - spojrzała na niego po raz pierwszy od kąd wszedł do mieszkania.
- Wydaje mi się, że tam byłoby Ci łatwiej się odnaleźć, zacząć od nowa...
- ...
- Zawsze bardzo chciałaś wrócić.
- Ale teraz... wszystko się zmieniło... - podniosła na niego załzawione spojrzenie, odzywając się drżącym głosem.
- Mogłabyś wrócić na studia, może znaleźć pracę.. Na pewno masz przyjaciół, znajomych, do których mogłabyś się odezwać.
- Nie mam. - Pokręciła głową
- Zastanów się nad tym. Naprawdę uważam, że powrót dobrze by Ci zrobił.
Na dłuższą chwilę zapanowała cisza. W końcu dziewczyna odezwała się drżącym głosem.
- Kiedy Pan leci?
- W piątek.
- Ma... mama chciałaby, żebym wróciła.. - Starła dłonią spływające po policzkach łzy. - Ale... mógłby Pan coś dla mnie znaleźć? Nie chcę wracać do domu..
- Oczywiście. - Uśmiechnął się do niej.

***

Usiadła na łóżku, podciągając kolana pod brodę i spoglądając w ciemne okno. Zgodziła się na powrót. Jeśli Mecenasowi uda się znaleźć dla niej jakieś sensowne oferty mieszkania, miała polecieć razem z nim już w ten piątek. Bała się. Bała się powrotu do świata który zostawiła ponad pół roku temu. Bała się, się, że mogłaby w Warszawie po prostu wpaść na kogoś, kogo znała wcześniej. Z jednej strony tęskniła za wszystkimi, ale z drugiej nie potrafiłaby spojrzeć komukolwiek w oczy, po tym jak nagle wyjechała zupełnie bez słowa. Bała się pytań, wyjaśnień. Obok strachu przed tym wszystkim czuła też ogromną obojętność. Od czasu śmierci jej matki nic tak napradę nie miało dla niej znaczenia.
Powoli przeniosła swoje spojrzenie na swoją dłoń, obracając powoli w palcach pierścionek. Przez cały czas próbowała zapomnieć o dawnym życiu, o Pawle. Bała się nawet o nim myśleć. Ale pierścionek i łańcuszek z wisiorkiem, który też dostała kiedyś od Zduńskiego, nieustannie miała przy sobie. Te dwie rzeczy były jakby cząstką świata do którego nie miała już powrotu i do którego nie chciała wracać. Chciała zapomnieć o całym swoim wcześniejszym życiu i zacząć wszystko od nowa.

***

Była środa. Podświadomie miała nadzieję, że Mecenasowi nie uda się znaleźć dla niej mieszkania. Jednak przed 15 rozległ się dzwonek do drzwi.
- Dzień dobry. - Wpuściła mężczyznę.
- Mam coś dla Ciebie. - Uśmiechnął się, podając jej teczkę. - Trzy oferty są naprawdę ciekawe, wydrukowałem Ci wszystko. Dzwoniłem, mogłabyś się wprowadzić od razu.
- Ale...
- Tak?
- Nie.. nic. - Usiadła na kanapie, wyjmując z teczki plik kartek.
Powoli przeglądała zdjęcia i opisy mieszkań. Wszystko co się teraz działo wydawało jej się takie odległe, jakby w ogóle jej nie dotyczące.
- To. - Podsunęła jedną z kartek Mecenasowi.
- Jesteś pewna? - Pan Jan spojrzał na nią uważnie. - Myślałem raczej o pierwszym, jest jasne, przestronne, w dobrej dzielnicy...
- Jestem pewna. - Jeszcze raz wskazała na niewielkie, ale bardzo przytulne mieszkanie.

***

Weszła do swojego pokoju siadając na łóżku. W dłoni ciągle trzymała zdjęcia mieszkania. Mecenas miał zadzwonić do właściciela, który w piątek będzie na nich czekał z gotową umową i będzie mogła od razu się wprowadzać. Wszystko działo się tak szybko. Przerażająco szybko. Po jutrze miała znaleźć się w Polsce, w swoim nowym mieszkaniu i zacząć nowe życie.
Ciągle powtarzała sobie, to co powiedziała Mecenasowi – jej mama, na pewno chciałaby, żeby wróciła do kraju.

***

Piątek nadszedł niespodziewanie szybko. Kończyła właśnie pakować swoje rzeczy, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Po chwili w mieszkaniu znalazł się Mecenas oraz Szymon.
- Gotowa? - Pan Jan, posłał jej ciepły uśmiech.
- Mhm... - przytaknęła bez entuzjazmu.
- Pójdę po walizkę. - Mecenas wyminął ją, znikając w pokoju obok.
- Chciałem się pożegnać. - Szymon podszedł do niej bliżej, niepewnie patrząc w jej oczy, w których delikatnie iskrzyły się łzy.
- Dużo dla mnie zrobiłeś, dziękuję. - Powiedziała drżącym głosem.
- I zawiodłem Cię. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczasz. Przepraszam.
- ...
- Trzymaj się.
- Musimy już iść. - Mecenas pojawił się obok nich, niosąc walizkę dziewczyny. - Taksówka czeka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Część 5.

Część 1.

Opowiadanie. Prolog.