Część 12.


Część już jakiś czas jest, ale jakoś się nie dodała ;D



Tydzień później.

- I co, nie żałujesz, że ze mną pojechałaś? - Paweł zapytał, kiedy spacerowali w sadzie.
- Nie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo odpoczęłam. Naprawdę. Dziękuję. - Musnęła jego policzek, uśmiechając się szeroko.
- Cieszę się. Musisz jeszcze kiedyś ze mną pojechać. Jest kilka fajnych miejsc, których jeszcze nie widziałaś.
- Mamy jeszcze dwie godziny.. - Ola spojrzała na zegarek.
- Mówisz? To chodź! - złapał ją za rękę i zaczął biec, pociągając ją za sobą.

***

Siedziała przy kuchennym stole z pustym wzrokiem utkwionym w szybie okna. Mogła tak siedzieć całymi godzinami. Od dawna już nie płakała. Nie potrafiła, nie miała już na to siły.
- Maju... - Mecenas stanął obok niej – znowu nic nie zjadłaś... - spojrzał na nietknięte kanapki leżące przed nią. - Tak nie można...
- Nie chcę.. - Odezwała się cicho. - Chodźmy. - Wstała, wychodząc z kuchni i zakładając płaszcz.

Tego dnia miał się odbyć pogrzeb Bożeny. Pan Jan bardzo martwił się o Majkę, jak sobie z tym poradzi.. Byłby chyba spokojniejszy, gdyby płakała, rozpaczała... Tymczasem jednak zupełnie zamknęła się w sobie, nie odzywała się, nie jadła. Kompletnie wycofała się z tego co działo się w okół.
W czasie całego nabożeństwa również nic się nie zmieniło w jej zachowaniu. Była zupełnie spokojna, jakby nieobecna, niezdająca sobie w ogóle sprawy z tego co się dzieje. Dopiero kiedy znaleźli się na cmentarzu, a czterech mężczyzn powoli spuszczało trumnę, wybuchnęła płaczem opierając o mecenasa.
- Maja... - Podszedł do niej Szymon, który do tej pory stał obok. - Niepewnie położył dłoń na jej plecach, przytulając do siebie.
Z całej siły wtuliła się w jego ramiona, nie potrafiąc opanować płaczu. Chociaż od czasu śmierci Bożeny, gdzieś wewnętrznie obwiniała go za to co się stało; ciągle słyszała jak obiecywał jej, że wszystko się ułoży, że jej mamie nic się nie stanie, ale teraz to wszystko było nie ważne. Po prostu potrzebowała poczuć czyjąś bliskość, obecność.. Zagłuszyć chodź na moment straszne poczucie samotności.
Po chwili na cmentarzu pozostała tylko ich trójka.
- Chcę zostać sama... - wyszeptała, odsuwając się delikatnie od chłopaka.
- ... - przytaknął, odchodząc kawałek razem z wujkiem.
- Mamo... - wyszeptała, kucając i ukrywając twarz w dłoniach. - Czemu mnie zostawiłaś... Co.. co ja mam teraz zrobić? - rozpłakała się na dobre.
- Majka.. - Szymon podszedł do niej, chwytając ją za ramiona. - Chodź... - Pozwoliła zaprowadzić się do samochodu, a później do mieszkania. Nie potrafiła przestać płakać. To co tłumiło w sobie przez ostatni tydzień, teraz kiedy już wszystko się skończyło wracało do niej dwa razy mocniej.
Chłopak pomógł zdjąć jej płaszcz i zaprowadził do sypialni.

***

Po kilku godzinach Szymon wszedł do pokoju Chojnackiej, stawiając na nocnej szawce talerzyk z kanapkami i kubek herbaty.
Dziewczyna zasłoniła twarz rękami, jeszcze bardziej wtulając się w poduszkę.
- Powinnaś coś zjeść. - Usiadł obok niej.
- ...
- Majka..
- Nie chcę.
- Możesz mnie nienawidzić, możesz nie chcieć mnie widzieć, ale musisz coś jeść.
- Po co? To wszystko jest bez sensu.. - usiadła, opierając się o ścianę i ukrywając twarz w dłoniach.
- Wszystko ma jakiś sens. Z czasem będzie łatwiej..
- ... - pokręciła tylko delikatnie głową, ocierając nowe łzy. - Szymon ja już nie mam nikogo. Jestem zupełnie sama.




Komentarze

  1. Jak przeczytałam to o Olce i Pawełku, to myślałam, że z krzesła spadnę :D Już wyperswadowałam z głowy ten widok, a on tutaj
    Przytul ode mnie Maję! ; **

    Iii... Pięknie napisane ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Przytulę!
    A co do Olki, to wiesz... A z resztą.. wiesz?! ;>

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Część 5.

Część 1.

Opowiadanie. Prolog.