Część 10.
Tego dnia jak zwykle,
po wyjściu matki do pracy, zjadła śniadanie i wyszła na zakupy.
Kiedy po pół godzinie wróciła do domu, zatrzymała się
gwałtownie w progu kuchni. Przy oknie stała Bożena.
- Mamo? - podeszła bliżej, kładąc siatki na stole. - Co Ty tu robisz?
- … - Bez słowa odwróciła się do niej przodem. Dziewczyna od razu dostrzegła w jej oczach strach i delikatnie iskrzące się łzy.
- Mamuś.. - podeszła do niej.
- Cisza trwała już zbyt długo...
- Dzwonili?
- Mamo? - podeszła bliżej, kładąc siatki na stole. - Co Ty tu robisz?
- … - Bez słowa odwróciła się do niej przodem. Dziewczyna od razu dostrzegła w jej oczach strach i delikatnie iskrzące się łzy.
- Mamuś.. - podeszła do niej.
- Cisza trwała już zbyt długo...
- Dzwonili?
- … - przytaknęła
tylko. - Przepraszam Cię kochanie. To znowu się zaczyna.
- Mamo przestań. - Przytuliła ją do siebie. - Wszystko będzie dobrze.. - wyszeptała, chociaż sama też była przerażona. Bała się co je teraz czeka. Znaleźli je w Australii, więc czy w ogóle istnieje bezpieczne dla nich miejsce? Teraz czekało je pewnie kilka przeprowadzek, a potem? - Zaczekaj.. - odsunęła się delikatnie od matki, wyjmując z kieszeni telefon i wybierając odpowiedni numer. - Szymon? Możesz do nas przyjechać? Jak najszybciej... - poprosiła drżącym głosem.
Po jakimś czasie usłyszały dzwonek do drzwi. Maja niepewnie podeszła do nich.
- Szymon?
- Tak..
- Chodź.. - wpuściła go do środka.
- Coś się stało? - zapytał, patrząc na nią uważnie.
- Dzwonili do mamy.
Chłopak próbował je jakoś uspokoić, dodać odwagi i przekonać, że z czasem to wszystko musi się skończy.. Wykonał też telefon do wujka. Mecenas obiecał, że przyleci jak najszybciej, a na razie miały zachować jak największą ostrożność i o każdym kontakcie bandytów informować Szymona.
- Co będzie dalej? - Majka podniosła wzrok na Szymona, kiedy usiedli w jej pokoju. - Dotarli aż tutaj... Znajdą nas wszędzie. To się nigdy nie skończy, rozumiesz?! Nigdy nie dadzą nam spokoju..
- Maja.. - podszedł do niej, przytulając ją do siebie. -Wszystko się ułoży. Zobaczysz.
- Obiecujesz? - Odsunęła się, podnosząc na niego załzawione spojrzenie.
- Obiecuję. - Ponownie zamknął ją w swoich ramionach.
Tak jak się spodziewały, czekała je przeprowadzka. A nawet kilka. Od telefonu dawnego znajomego Bożeny minęły zaledwie dwa tygodnie, a one właśnie prowadzały się do drugiego mieszkania.
- Chyba wszystko. - Szymon postawił w przedpokoju ostatnią torbę. - A teraz przepraszam, ale muszę iść do pracy..
- Dziękuję Ci bardzo za wszystko. - Bożena uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Nie ma za co. Do widzenia.
- Szymon już poszedł? - Po chwili Maja wyszła ze swojego nowego pokoju, sięgając po torbę.
- Mhm.. - Chojnacka tylko przytaknęła stając przy kuchennym oknie.
- Mamuś.. - Dziewczyna podeszła do niej, wtulając się w jej plecy. - Damy radę, prawda?
- Kocham Cię córeczko..
- Ja Ciebie też.. Idziemy się rozpakować? - zapytała, biorąc ją za rękę.
- Skąd Ty masz tyle siły, co? - zapytała, patrząc jak Maja wyciąga swoje ubrania z walizki i układa w szafce.
- Ktoś tutaj musi myśleć pozytywnie.. - stwierdziła po chwili, chociaż tak naprawdę od dawna tego nie potrafiła. Wiedziała doskonale, że jej matka obwinia się o wszystko co się działo, o to, że Maja musi w tym uczestniczyć, dlatego też nie chciała dostarczać jej więcej zmartwień, pokazać jak bardzo jest jej źle na tym końcu świata.
Bożena bała się każdego dźwięku telefonu, jednak Mecenas kazał jej utrzymywać kontakt z dawnymi znajomymi. W ten sposób chociaż w minimalnym stopniu mogli kontrolować ich ruchy, spróbować przewidzieć dalsze działania. Kilka dni temu ich prześladowcy zażądali spotkania. Uważali, że istnieją sprawy, które można omówić jedynie w cztery oczy.
Tego dnia Szymon wpadł do ich mieszkania od progu ogłaszając, że ma pewien pomysł. Przyprowadził ze sobą wujka, który chociaż był nieco bardziej sceptyczny, również uważał, że plan jego bratanka może się udać.
Chłopak zaczął powoli wyjaśniać o co chodzi i jak wszystko może zorganizować.
- Nie. Szymon nie! - Majka poderwała się od stołu, przerywając mu w połowie zdania. - Chcesz, żeby moja mama się z nimi spotkała?!
- Maja, nie będzie sama.. Ja tam będę.
- Maju usiądź... - Pan Jan spojrzał na nią.
- ….
- Wszystko zorganizujemy tak, że nie będą mieli szans się w tym wszystkim połapać. Dostanie Pani kamizelkę kuloodporną i ja cały czas tam będę. Nie pozwolę, żeby coś się stało.
- A jak się nie uda? - Dziewczyna nie odpuszczała. - Szymon...
- Majeczko.. - Bożena, która do tej pory milczała, położyła dłoń na jej dłoni. - Inaczej to się nie skończy.
- Mamo, chcesz się na to zgodzić?! Proszę Cię.. Przecież mówiłaś, że oni są niebezpieczni, że są zdolni do wszystkiego, mamo..
- Kochanie... wszystko będzie dobrze.
- … - pokręciła tylko głową. Tak bardzo się bała, miała przecież jedynie mamę. - Pan też uważa, że wszystko będzie dobrze? - Spojrzała poważnie na Mecenasa.
- Jest to oczywiście niebezpieczne ale może się udać. Naprawdę możemy wszystkich złapać. Powinnyście się zgodzić.
- … - Wstała, podchodząc do okna. Wiedziała, że jej matka podjęła decyzję.
- Zgadzam się. - Usłyszała za plecami.
Przy kolejnym telefonie Bożena powiedziała mężczyźnie, że zgadza się na spotkanie. Ustalili też ustronne miejsce za miastem. Od tego momentu Szymon zaczął wszystko organizować. W całym przedsięwzięciu miała wziąć udział dosyć spora grupa policjantów z jego komendy. Wszystko było dopięto na ostatni guzik i zorganizowane tak, że nie mogło być mowy o jakichkolwiek komplikacjach.
W końcu nadszedł dzień 'kontrolowanego' spotkania. Obie Chojnackie poprzedniej nocy nie zmrużyły nawet oka. Obie strasznie się bały, chociaż żadna z nich się do tego nie przyznała.
'Spotkanie' było umówione na 17. Już przed 16 Szymon zjawił się w mieszkaniu.
- Mamo, jesteś pewna? - Maja zapytała jeszcze raz, spoglądając poważnie na Bożenę.
- Mamo przestań. - Przytuliła ją do siebie. - Wszystko będzie dobrze.. - wyszeptała, chociaż sama też była przerażona. Bała się co je teraz czeka. Znaleźli je w Australii, więc czy w ogóle istnieje bezpieczne dla nich miejsce? Teraz czekało je pewnie kilka przeprowadzek, a potem? - Zaczekaj.. - odsunęła się delikatnie od matki, wyjmując z kieszeni telefon i wybierając odpowiedni numer. - Szymon? Możesz do nas przyjechać? Jak najszybciej... - poprosiła drżącym głosem.
Po jakimś czasie usłyszały dzwonek do drzwi. Maja niepewnie podeszła do nich.
- Szymon?
- Tak..
- Chodź.. - wpuściła go do środka.
- Coś się stało? - zapytał, patrząc na nią uważnie.
- Dzwonili do mamy.
Chłopak próbował je jakoś uspokoić, dodać odwagi i przekonać, że z czasem to wszystko musi się skończy.. Wykonał też telefon do wujka. Mecenas obiecał, że przyleci jak najszybciej, a na razie miały zachować jak największą ostrożność i o każdym kontakcie bandytów informować Szymona.
***
- Co będzie dalej? - Majka podniosła wzrok na Szymona, kiedy usiedli w jej pokoju. - Dotarli aż tutaj... Znajdą nas wszędzie. To się nigdy nie skończy, rozumiesz?! Nigdy nie dadzą nam spokoju..
- Maja.. - podszedł do niej, przytulając ją do siebie. -Wszystko się ułoży. Zobaczysz.
- Obiecujesz? - Odsunęła się, podnosząc na niego załzawione spojrzenie.
- Obiecuję. - Ponownie zamknął ją w swoich ramionach.
***
Tak jak się spodziewały, czekała je przeprowadzka. A nawet kilka. Od telefonu dawnego znajomego Bożeny minęły zaledwie dwa tygodnie, a one właśnie prowadzały się do drugiego mieszkania.
- Chyba wszystko. - Szymon postawił w przedpokoju ostatnią torbę. - A teraz przepraszam, ale muszę iść do pracy..
- Dziękuję Ci bardzo za wszystko. - Bożena uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Nie ma za co. Do widzenia.
- Szymon już poszedł? - Po chwili Maja wyszła ze swojego nowego pokoju, sięgając po torbę.
- Mhm.. - Chojnacka tylko przytaknęła stając przy kuchennym oknie.
- Mamuś.. - Dziewczyna podeszła do niej, wtulając się w jej plecy. - Damy radę, prawda?
- Kocham Cię córeczko..
- Ja Ciebie też.. Idziemy się rozpakować? - zapytała, biorąc ją za rękę.
- Skąd Ty masz tyle siły, co? - zapytała, patrząc jak Maja wyciąga swoje ubrania z walizki i układa w szafce.
- Ktoś tutaj musi myśleć pozytywnie.. - stwierdziła po chwili, chociaż tak naprawdę od dawna tego nie potrafiła. Wiedziała doskonale, że jej matka obwinia się o wszystko co się działo, o to, że Maja musi w tym uczestniczyć, dlatego też nie chciała dostarczać jej więcej zmartwień, pokazać jak bardzo jest jej źle na tym końcu świata.
***
Bożena bała się każdego dźwięku telefonu, jednak Mecenas kazał jej utrzymywać kontakt z dawnymi znajomymi. W ten sposób chociaż w minimalnym stopniu mogli kontrolować ich ruchy, spróbować przewidzieć dalsze działania. Kilka dni temu ich prześladowcy zażądali spotkania. Uważali, że istnieją sprawy, które można omówić jedynie w cztery oczy.
Tego dnia Szymon wpadł do ich mieszkania od progu ogłaszając, że ma pewien pomysł. Przyprowadził ze sobą wujka, który chociaż był nieco bardziej sceptyczny, również uważał, że plan jego bratanka może się udać.
Chłopak zaczął powoli wyjaśniać o co chodzi i jak wszystko może zorganizować.
- Nie. Szymon nie! - Majka poderwała się od stołu, przerywając mu w połowie zdania. - Chcesz, żeby moja mama się z nimi spotkała?!
- Maja, nie będzie sama.. Ja tam będę.
- Maju usiądź... - Pan Jan spojrzał na nią.
- ….
- Wszystko zorganizujemy tak, że nie będą mieli szans się w tym wszystkim połapać. Dostanie Pani kamizelkę kuloodporną i ja cały czas tam będę. Nie pozwolę, żeby coś się stało.
- A jak się nie uda? - Dziewczyna nie odpuszczała. - Szymon...
- Majeczko.. - Bożena, która do tej pory milczała, położyła dłoń na jej dłoni. - Inaczej to się nie skończy.
- Mamo, chcesz się na to zgodzić?! Proszę Cię.. Przecież mówiłaś, że oni są niebezpieczni, że są zdolni do wszystkiego, mamo..
- Kochanie... wszystko będzie dobrze.
- … - pokręciła tylko głową. Tak bardzo się bała, miała przecież jedynie mamę. - Pan też uważa, że wszystko będzie dobrze? - Spojrzała poważnie na Mecenasa.
- Jest to oczywiście niebezpieczne ale może się udać. Naprawdę możemy wszystkich złapać. Powinnyście się zgodzić.
- … - Wstała, podchodząc do okna. Wiedziała, że jej matka podjęła decyzję.
- Zgadzam się. - Usłyszała za plecami.
***
Przy kolejnym telefonie Bożena powiedziała mężczyźnie, że zgadza się na spotkanie. Ustalili też ustronne miejsce za miastem. Od tego momentu Szymon zaczął wszystko organizować. W całym przedsięwzięciu miała wziąć udział dosyć spora grupa policjantów z jego komendy. Wszystko było dopięto na ostatni guzik i zorganizowane tak, że nie mogło być mowy o jakichkolwiek komplikacjach.
W końcu nadszedł dzień 'kontrolowanego' spotkania. Obie Chojnackie poprzedniej nocy nie zmrużyły nawet oka. Obie strasznie się bały, chociaż żadna z nich się do tego nie przyznała.
'Spotkanie' było umówione na 17. Już przed 16 Szymon zjawił się w mieszkaniu.
- Mamo, jesteś pewna? - Maja zapytała jeszcze raz, spoglądając poważnie na Bożenę.
- Kochanie, już nie mogę
się wycofać. - Spojrzała jej w oczy, kładąc dłonie na jej
ramionach. - Wszystko będzie dobrze..
- Kocham Cię. - Wtuliła się z całej siły w ramiona matki.
- Ja Ciebie też córeczko. Zadzwonię jak tylko będzie po wszystkim. Obiecuję.
- Powinniśmy już wychodzić.. - Szymon podszedł do nich. - Musimy wszystko sprawdzić...
- Tak, już idziemy..
- Maja, wszystko będzie dobrze, na pewno. - Uśmiechnął się do niej. - Obiecuję. - Zamknął ją w swoich ramionach. - Po wszystkim przywiozę Twoją mamę.
Dwie godziny później.
- Już wszystko w porządki. - Szymon położył dłoń na plecach Bożeny.
- Dziękuję Ci..
- Nie ma za co.. - przytulił kobietę. - Chłopaki, zbieramy się.. - zawołał na policjantów rozstawionych w okolicy. - Musimy pojechać na komendę wszystko opisać, pani zeznania również..
- Tak, tak.. - przytaknęła podchodząc do dużego policyjnego samochodu. - Mogę, już? - wskazała na kamizelkę którą miała na sobie.
- Mhm..
Powoli rozsunęła zamek kurtki i rozpięła kamizelkę kuloodporną. W momencie kiedy ją zdejmowała rozległ się stłumiony odgłos wystrzału, a kobieta zachwiała się.
- Kocham Cię. - Wtuliła się z całej siły w ramiona matki.
- Ja Ciebie też córeczko. Zadzwonię jak tylko będzie po wszystkim. Obiecuję.
- Powinniśmy już wychodzić.. - Szymon podszedł do nich. - Musimy wszystko sprawdzić...
- Tak, już idziemy..
- Maja, wszystko będzie dobrze, na pewno. - Uśmiechnął się do niej. - Obiecuję. - Zamknął ją w swoich ramionach. - Po wszystkim przywiozę Twoją mamę.
***
Dwie godziny później.
- Już wszystko w porządki. - Szymon położył dłoń na plecach Bożeny.
- Dziękuję Ci..
- Nie ma za co.. - przytulił kobietę. - Chłopaki, zbieramy się.. - zawołał na policjantów rozstawionych w okolicy. - Musimy pojechać na komendę wszystko opisać, pani zeznania również..
- Tak, tak.. - przytaknęła podchodząc do dużego policyjnego samochodu. - Mogę, już? - wskazała na kamizelkę którą miała na sobie.
- Mhm..
Powoli rozsunęła zamek kurtki i rozpięła kamizelkę kuloodporną. W momencie kiedy ją zdejmowała rozległ się stłumiony odgłos wystrzału, a kobieta zachwiała się.
A już miałam nadzieję, że jeeednak ocalisz Bożenę ;p
OdpowiedzUsuń