Część 6.

Śniło mu się, że jest znowu małym chłopcem i biega z bratem po Gródku, grając w piłkę, a potem wraca do domu pełnego ciepła..
Ostatnio jego marzeniem zaczynała stawać się chęć stworzenia właśnie takiego idealnego, ciepłego domy. Lecz jedyną osobą, która pojawiała się w tych marzeniach miasiąc temu zniknęła z jego życia. Wydawało się że na zawsze.
Powoli otworzył oczy i przeciągnął się ziewając. Jego wzrok padł na okno, za którym padał śnieg. Nie miał
najmniejszej ochoty wstawać, a tym bardziej wracać do Warszawy. W końcu zmusił się i wstał z ciepłego łóżka. Po chwili znalazł się w kuchni, gdzie rozchodził się zapach świeżo zaparzonej kawy.
- Mmm.. ale mam wyczucie czasu. Cześć mamo - pocałował ją w policzek i usiadł przy stole. - Która godzina?
- Dochodzi 10. - posłała mu ciepły uśmiech, nakładając na jego talerz porcję jajecznicy.
- A gdzie Basia? Może zabiorę ją na spacer po śniadaniu?
- Bawi się w pokoju. Pewnie, świetny pomysł.
Paweł szybko zjadł śniadanie, przebrał się i zabrał siostrę do parku. Lubił tutaj wracać. Z tym miejscem wiązało się wiele wspomnień. Czasami miłych, czasem nieco mniej dramatycznych. Na moment zatrzymał się  i przykucnął poprawiając kocyk Basi.
- Wiesz co siostrzyczko? Czasami życie jest na prawdę ciężkie. Ciesz się dopóki nie wszystko jesteś w stanie
zrozumieć.
Wszyscy przechodząc obok uśmiechali się do siebie, widząc jak chłopak zajmuje się Małą. Wyglądał z nią jak młody, troskliwy tata.
Kilka minut po tym jak Basia zasnęła rozdzwonił się jego telefon.
- Cześć Janek. Co jest? - odebrał szybko, by siostra się obudziła.
- Paweł, gdzie jesteś?
- W Gródku, a coś się stało?
- Stało, stało. - Zawadzki był wyraźnie zdenerwowany. - Ta Twoja Olka zadzwoniła, że jest chora i musisz przyjechać.
- Ale jak przyjechać? Jestem z Basią na spacerze.
- Zduński! to ją oddam mamie i przyjeżdżaj. Ja się całą 'Oazą' nie mogę zajmować.
(...)
Kiedy się rozłączył, tylko westchnął i powoli ruszył z wózkiem w stronę domu. Wytłumaczył Marysi, że musi wracać, zabrał swoje rzeczy i chcąc nie chcąc pojechał do Warszawy.

**

- Jestem! - wszedł do klubu. - Cześć Sylwia - podszedł do baru. - Gdzie Janek?
- Na górze, ale lepiej nie wchodź mu w drogę, bo jest dzisiaj zły jak osa
- Zdążyłem zauważyć kiedy dzwonił. A z Olką to coś poważnego? - zapytał po chwili, gdy odwiesił już kurtkę na zapleczu.
- Nie mam pojęcia. Mówiła, że złapała jakiegoś wirusa, albo grypę.
- Zduński! - na salę wszedł Janek. - Musisz jechać do hurtowni po papierosy!

**

Kiedy już zamknęli wieczorem 'Oazę' sam nie wiedząc dlaczego pojechał prosto pod blok Malinowskiego. Wysiadł z samochodu i przyłożył telefon do ucha.
- Paweł? Cześć. - w słuchawce po chwili usłyszał zachrypnięty głos dziewczyny.
- Cześć. Jaki Ty masz numer mieszkania?
- Mieszkania? 14. A co? - odpowiedziała lekko zdezorientowana.
- Zaraz będę u Ciebie. Jestem na dole. - wyjaśnił.
Wszedł do drzwi i wkrótce nacisnął dzwonek wskazanego mieszkania.
- Co Ty tu robisz? - zapytała od razu, gdy mu otworzyła.
- Przyjechałem co z Tobą.Jesteś sama? - rozejrzał się po mieszkaniu.
- Sama. Anka wyjechała na kilka dni do rodziców. - odpowiedziała, siadając z powrotem na łóżku.
- Jak się czujesz? Masz gorączkę?
- Średnio, bywało gorzej. A temperatury nie mierzyłam.
- Ola, proszę Cię, nie zachowuj się jak dziecko. - Przyłożył dłoń do jej czoła. - Kładź się natychmiast, a ja zrobię Ci gorącej herbaty z miodem. Masz miód? - zapytał już z kuchni.
- Powinien być.
- Proszę. - Po chwili podał jej kubek z gorącym napojem i usiadł na brzegu łóżka.
- Dzięki. I znowu kolejny raz mi pomagasz.
- Daj spokój.
- Przepraszam za wczoraj. Kompletnie wygłupiłam się z tym telefonem i na prawdę nie tak to miało zabrzmieć.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się do niej. - Chyba raczej ja powinienem przeprosić, bo byłam raczej zbyt ostry, co? Ale chyba wolę dmuchać na zimne... Dobra, polecę bo już późno, ale rano wpadnę. - zmienił temat zmieszany swoją szczerością. - Zrobię Ci jakieś zakupy, skoczę do apteki.
- Paweł, nie musisz.
- Do zobaczenia jutro. Cześć. - wyszedł z mieszkania i zbiegł po schodach do samochodu.
Lubił ją. Ale tylko lubił i chciał, żeby ona go też tak traktowała. Pomagał jej jak koleżance z pracy. Jednocześnie jednak widział, że dziewczyna patrzy na niego nieco inaczej..

Komentarze

  1. Po pierwsze to, podoba mi się to WYDAWAŁO! ;D
    Po drugie... to niech ta Ola sobie sama choruje, a nie, że Paweł jej pomaga!
    A po trzecie... To niech ona nie patrzy na niego nieco inaczej... bo... bo nie! :D
    A i jeszcze po czwarte - Niech już Maja wraca!
    A po piąte - to mi się podoba! :D.
    ; ***

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Część 5.

Część 1.

Opowiadanie. Prolog.